Who watches the watchmen?
12 February 2010
Bywają takie dni, jak dzisiejszy. Po całym tygodniu biegania i załatwiania różnych spraw oraz pracy mam w głowie kompletną pustkę. Nie chce mi się nic - odpisywać na maile, myśleć nad tematami, sprzątać, gotować, a nawet grać. Wszystko wydaje mi się trzydzieści razy trudniejsze niż zazwyczaj.
Baśka pewnie by to wzięła za efekt porannych medytacji i tego, że karma ze mnie wyłazi. Dla mnie to tylko zmęczenie.
A joga i medytacje... to całe zamieszanie z karmą, oczyszczaniem z wcieleń, chakrami... Myślę, że niektórzy ludzie tego potrzebują. Że czasem trzeba czegoś więcej, jakiejś ważniejszej symboliki, żeby uwolnić się od złych emocji, zaakceptować pewne zdarzenia, inaczej spojrzeć na siebie i swoją przyszłość.
Nawet bez jogi znam siebie, potrafię zanalizować siebie dokładnie, cynicznie, do bólu. Wiem, co z czego wynika - które zahamowania kiedy nabyłam, jak sobie z nimi radzić i czy w ogóle jest sens. Uczę się na błędach - raz popełnione pomyłki rozkładam na czynniki pierwsze i przechodzę nad nimi do porządku dziennego. Są po to, by nie popełniać podobnych błędów w przyszłości. Romantyzm, ckliwość, sentymentalizm - trochę na wyrost, ukrywające dogłębnie cyniczny sposób myślenia.
Rany są po to, żeby bolały. Łzy - aby płynąć. Pamięć jest po to, żeby się uczyć. A umysł - żeby czuwać.
Who watches the watchmen? Me.