...
19 October 2010
Popełniłam dziś najgłupszą rzecz na świecie - złapałam gorącą patelnię ręką. Smażyłam naleśniki, odwróciłam patelnię, a ta wysunęła mi się z ręki. Złapałam w locie za rozgrzany metalowy element łączący rączkę z patelnią. W momencie, gdy uderzył mnie ból, miałam w głowie tylko jedno: jak puszczę i spadnie, to będzie brudno. Odstawiłam więc ją gołą ręką na miejsce, wyłączyłam kuchenkę, poprawiłam naleśnik i dopiero odkręciłam zimną wodę i zgięłam się z bólu.
I to by było na tyle na temat mojego instynktu samozachowawczego.
Przez cały palec wskazujący prawej ręki ciągnie się brzydka, czerwona pręga. Boli, oczywiście, że boli, dziwne by było gdyby nie. A mnie jedynie irytuje, że nie mogę umyć zlewozmywaka w kuchni i odkurzyć. Smutne? O tak.
Pisanie na klawiaturze też mi nie idzie, przynieść sobie kubka z herbatą nie mogę, utrzymać długopisu, a jutro będzie gorzej. A ja się zastanawiam, czy dam radę poprasować pranie. I to dopiero jest tragiczne.
Niedługo 10 listopad. Już wystartowałam. And running, running, and running, running... I tylko ciemność w sercu przycupnięta ostrożnie niczym mały dymny kot... Running... running...