...
05 January 2015
Nie wiem, czy to co robię ma sens. Nie widzę możliwości poprawy, ale boję się drastycznych rozwiązań. Może tak powinno być w związku? Zamiast uczucia szczęścia spokojne poczucie bezpieczeństwa? Dlaczego tak mnie to męczy? Co ze mną jest nie tak?
Najgorsze, że nawet kiedy myślę o tym, co chcę zrobić, nie myślę o sobie. Żal mi Rafała, który zostanie sam. Żal mi tego mieszkania, które tak lubię. Lokalizacji z dobrą komunikacją i rynkiem pod bokiem. Martwię się, czy Avie spodoba się nowe lokum i zastanawiam, jak się organizuje przeprowadzki całego swojego życia.
Zastanawiam się nawet, czemu wszyscy mnie tak wspierają w tej decyzji i jak łatwo jest komuś mówić: Zrób to! Nie martw się! Dobrze będzie.
Jedynie sobą się nie przejmuję. Jakby to, gdzie mieszkam, jak mieszkam i z kim nie miało dla mnie absolutnie żadnego znaczenia. Pewnie, fajnie mieszkać na swoim, mieć ładne mieszkanie i meble, ale... w sumie to żadna różnica, byleby było ciepło, dało się zjeść i miało święty spokój.
Relatywnie nawet tych rzeczy, które chcę zabrać jest bardzo mało.
Jakim potworem ja jestem?