...
09 November 2012
Kiedy listopad już wyraźnie ochładza poranki, zaczyna się dla mnie bardzo zła pora. Dynie, kolorowe liście, zaduszkowe lampki na grobach nie mają dla mnie jedynie symbolicznego wydźwięku. Czerwona róża na grobie Dziadka, złote liście brzóz za pustym oknem... Jak co roku odmierzam dni i z przerażeniem czekam, starając się robić cokolwiek, żeby nie czekać właśnie. Jeszcze tylko dziś... i choć minęły już cztery lata, wspomnienia nadal szokują i bolą.
Próbując przetrwać ten czas, jeszcze bardziej chowam się w kuchni. Otulam się zapachem pierników, pomarańczowych skórek, topionej czekolady. Kolekcjonuję przepisy na świąteczne wypieki, przeglądam wykrawaczki do ciastek, łuskam orzechy. I choć to wcale nie przeszkadza mi myśleć, jest coś kojącego w pełnym namaszczenia jasnym świetle piekarnika. I ta pełna bólu i ciemności cisza we mnie sennie pomrukuje rozleniwiona ciepłem kuchni. Więc cicho, cichutko, niech śpi.