Miało być tak pięknie
07 December 2020
Miało być tak pięknie, fanfary i w ogóle. A wyszło jak zwykle - do dupy.
W sobotę odebraliśmy wyniki Avy - nerki wróciły niemal całkowicie do normy, drobne wahania mocznika nie mąciły naszej radości. Pełni nadziei, z kotem co prawda w kołnierzu, ale za to jadającym regularnie i nie sikającym pod siebie, wróciliśmy do domu. Zostało nam tylko zapuchnięte oko, ale byliśmy dobrej myśli - chlamydia czy nie - wyleczymy, grunt, że Ava będzie żyła. Że lekarstwo jakby nie działa? No trudno, zmieni się lekarstwo w poniedziałek. Więc... byle do poniedziałku.
Ano. Tyle, że dziś jest jebany poniedziałek i zamiast chlamydii mamy podejrzenie chłoniaka. W oku. Ja pierdolę.
W głowie mi się nie mieści jakim cudem od wrześniowego przeziębienia (i walki o życie) przeszliśmy płynnie w listopadową mocznicę (i walkę o życie), by zakończyć chłoniakiem oka (i walką o życie). No nie ogarniam. Jakim kurwa cudem ten jeden kot ma to wszystko jedno po drugim?
Nie jestem zła. Nie jestem załamana. Przez wszystkie te stany już przeszłam dwa razy, za trzecim razem jestem zbyt zmęczona, żeby je czuć. Zbyt zrezygnowana. Będzie, co ma być.
Tylko ciężko rozpoznać w tej bieduli ze spuchniętym okiem, z kołnierzem, leżącej na podłodze pod kocykami, tamtą szczęśliwą silną kocicę sprzed 3 miesięcy. Moja Ava jest biedna i krucha.
I też zrezygnowana.