Koronawirus is back
11 October 2020
Miesiąc. Miesiąc, który znów przewrócił wszystko do góry nogami.
Na urlop nie pojechałam. Zostałam z chorą Avą, kroplówkami, zastrzykami, toną leków. 3 tygodnie gehenny i zamartwiania, błagania, by jadła, podsuwania kąsków, wody. Wygrałyśmy. Jest dobrze, wracamy do normy. Ona do zdrowia, a ja powoli podnoszę się z depresji postresowej.
Teoretycznie za 10 dni mam wyjazd na warsztaty fotograficzne w góry. Teoretycznie, bo sytuacja zmienia się dynamicznie. Koronawirus wrócił i znów cała Polska chodzi zamaskowana. Jest gorzej, niż było. W dodatku co chwila awantury z powodu antycowidowców. Też nie lubię tych cholernych maseczek, ale myśl, że mogłabym celowo ignorować zalecenia i ryzykować, że ktoś słabszy przeze mnie umrze, nie mieści mi się w głowie. Wiem, jak strata najbliższych boli.
Skoro możemy rozczulać się nad losem chorego dziecka, czemu traktujemy starszych ludzi jakby byli zbędni?
Nie wiem, co z warsztatami.
Ale jest jesień, wróciłam do gotowania, pieczenia, chce mi się. Mam jakieś pomysły na to, co dalej. I tylko podróży brak. Choć ja na życie w klatce, to całkiem dobrze mi się w niej siedzi.
Pewnie do czasu.