Live your own life
22 May 2015
Blizny przeszkadzają. Czuć normalnie, myśleć normalnie, decydować normalnie.
Gdzie kończy się indywidualność, a zaczyna odrzucenie? Jak bardzo można być z kimś, nadal będąc sobą? W którym miejscu bycie sobą uniemożliwia bycie z kimś?
Czy tysiąc puzzli coś tworzy, jeśli jeden kawałek nie pasuje? A co jak nie pasuje kilka kawałków? W którym momencie puste miejsca w układance niwelują cały wysiłek?
Czy chcę ponownie ryzykować, że to, co dla mnie jest kwintesencją życia, nie będzie dla kogoś innego? A może lepiej wycofać się już na początku?
Ile z tego to moje prawdziwe wątpliwości, a ile wynika z ostatnich lat? Ile to po prostu strach?
Lata zmarnowane na błaganiu o zauważenie, o bycie kimś więcej niż sprzętem...
Moja umierająca Mama, niespełniona do końca...
Mój zrezygnowany Tata podczas Wigilii...
"Mieliśmy tyle planów i tyle z tego mamy."
Nie przywiązywać się, nie odkładać na później, nikomu nie dać się zatrzymać.
Nie wiem, dokąd gnam. Ale pędzę. Kark skręcę, ale już nikt mnie nie zatrzyma.
Zatrzymać samą siebie mogę tylko ja. Ale czy chcę?
Live your own life, for you will die your own death.