... no title ...
08 November 2003
Bez sensu to wszystko. Jeszcze niedawno dziwiłam się Kaśce, czemu jest wściekła na Tomka za komputer. Już się nie dziwię. Jeśli wyglądało to tak, jak wygląda u nas to rzeczywiście miała powód.
Przez cały tydzień od godziny 17:00 spędzamy czas w jednym pokoju. Spędzamy to dobre słowo - on gra, ja czasem idę na aerobic, czasem przygotowuję zajęcia, czasem pracuję, a czasem też gram. Właściwie nie rozmawiamy - on ma słuchawki na uszach, ja słucham muzyki w głośnikach. Zresztą nawet jak zagadam to on albo nie słyszy, albo się zagapi w monitor i nie odpowiada, albo mnie zbywa. Koło 23 lub 24 idziemy spać.
Sobota jest. Mroziu siadł rano przy kompie i wypiął się na wszystko - gra. To nic, że miał odkurzyć rano, czemu, w końcu może odkurzyć wieczorem. Spoko. Ja pracuję, ale proponuję spacer - Mroziu gra, nie przeszkadzać. Wychodzę do koleżanki, Mroziu gra. Wracam, pracuję jeszcze trochę, Mroziu gra - jest 18:00, nieodkurzone, bo on ma co innego do roboty. Proponuję wyjście na deser - on gra.
Ocknął się koło 19:00, odkurzył i pyta: "To idziemy na ten deser?"
Grający Książę się przebudził i znalazł dla mnie chwilkę, w swoim zapchanym rozkładzie czasu. A nie, nie idziemy. Odechciało mi się - bo o czym mam z nim rozmawiać? Jak to się super gra? W sumie powinnam chyba być wdzięczna, że sobie o mnie przypomniał. Tak wygląda mój związek - jest zajebiście, normalnie.