I hate suprises
03 September 2003
Mroziu przyjechał do Warszawy.
Totalne zaskoczenie, choć stan mój bliższy był furii niż radości. Przecież to totalnie głupie, żeby bez uprzedzenia wsiąść w samochód i przyjechać po kogoś do innego miasta. Z drugiej strony to jest też totalnie desperackie, a ja mam słabość do desperatów. Tylko teraz nie wiem, co dalej... Pogadać z nim i go odesłać do domu, czy zabrać się z nim...
Nie chcę dłużej siedzieć w tej cholernej Warszawie. Denerwuje mnie tu wszystko. Zwłaszcza fakt, że wyjechałam nie z własnej woli w środku życiowej katastrofy. Czemu ja zawsze próbuję spełniać czyjeś oczekiwania? Alex i Baśka byli niezadowoleni. A ja im życzę kogoś takiego, kogoś, kto dla ratowania związku będzie gotowy przejechać pół Polski tylko po to, żeby porozmawiać. Życzę im kogoś, kto będzie ich po prostu akceptował, bezgranicznie... Choć oni tego nie potrafią...
I mam już dość. Dość niezdecydowania, ulegania innym. Dość wysłuchiwania krytyki. Dość wysłuchiwania, że moje wybory są bez sensu, że każdy inny wybrałby lepiej. Kurwa mać, a co komu do tego, co ja robię ze swoim życiem??? It's my life...