Prezent dla milusińskich
09 January 2004
Kupiliśmy kotom drapaczkę. Wydatek rzędu 40 zł powalił mnie z nóg zielonym futerkowym obramowaniem, ale trudno się mówi i drapie się dalej. I tak zapłaciłam mniej niż bym musiała zabulić za nową wykładzinę i tapicerkę do mebli.
Przytargaliśmy dechę do domu. Koty wykazały zainteresowanie nowym nabytkiem, zwłaszcza podczas uroczystego rozpakowywania z worka, bo co jak co, ale torebki to Pysia lubi, a Maciek lubi wszystko, co oznacza Rozrywkę.
Drapaczkę położyliśmy na ziemi, żeby kotki się zapoznały. Kotki z wyraźną radością obserwowały naszą prezentację możliwości skrobania, poszły nawet na ustępstwa i obwąchały cudo. Potem atmosfera zrobiła się nerwowa, bo Pyśka uznała, że też chce sobie drapać, a Maciek się oburzył na takie traktowanie prezentu. Kotek jest kulturalny, jak coś dostanie, to stara się to szanować. Więc poszły w ruch łapy, bo Pysia nie lubi rezygnować z planów.
Do wieczora sytuacja się unormowała, kotka zanurzyła swoje pazurki w nabytek, więc przyszła pora to świństwo na ścianie powiesić. Tak się też stało, przy okazji koty miały kolejną radochę, bo uwielbiają remonty i pracę z młotkiem, śrubkami, wiertarką. Twardo nam więc asystowały, sprawdzały każdy element, kontrolowały wykonanie. Na koniec zaakceptowały nasze wysiłki: każde wspięło się i przejechało łapami po drapaczce. Na znak, że wiedzą, o co chodzi.
A potem straciły zainteresowanie.
Idę spać z myślą, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy. Pozostaje wierzyć w dobrą wolę małych, puszystych potworów.