Kropla
12 January 2004
Weszłam na salę i Ona tam była. Jak zwykle roześmiana i rozkrzyczana. Sztanga wydawała się cięższa po trzytygodniowej przerwie, rękawiczki uwierały.
Huknęła muzyka, popłynął rytm. Poruszył, rozkołysał, rozpalił mięśnie, wzmocnił tętno, obudził ból. I trwał, oplatał, otulał, naglący, wymagający.
Strumyczek potu załaskotał plecy, nim spłynął w dół. I skończył się czas, a zaczęło trwanie, cudowna chwila zamknięta w słonej kropelce.
Zmęczenie - o tak. Ból - oczywiście.
I szczęście, najdziksza radość, że się znów tu jest, że się znów walczy z samą sobą. Każde uniesienie sztangi staje się prywatną walką, tak ważną, jakby chodziło o losy wszechświata.
Czym jest szczęście? Kroplą potu i rytmem. Wróciłam.