Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Powrót

Doktorat

16 December 2003

Dziś miałam na uczelni Wigilię. Fajnie tak spotkać się z profesorami na innym gruncie, posłuchać żartów prof. Rozenberga i prof. Nowakowskiego, pośmiać ze wszystkimi. Człowiek się czuje taki ważny i dorosły. W końcu jest w kadrze naukowej, nie?

Kiedy szłam na doktorat, właściwie kiedy pierwszy raz pomyślałam o doktoracie, myślałam o nim w kategorii odwleczenia wyroku. Bo to jakiś sposób na życie, szansa na stypendium, możliwość spokojnego szukania pracy. Pod koniec studiów czułam się niedouczona i przytłoczona świadomością, że to koniec niefrasobliwych czasów. Ale potem zaczęłam o tym myśleć poważniej i doszłam do wniosku, że praca na uczelni, praca naukowa, jest czymś, czemu warto się poświęcić.

Pochodzę z nauczycielskiej rodziny i lubię przekazywać wiedzę. Mam do tego predyspozycje. Ale nie lubię dzieci, więc praca na uczelni jest dla mnie jedynym sposobem kultywowania tradycji rodzinnej. Rodzina dała mi jeszcze jedno - znane w kręgach naukowych Szczecina nazwisko - szkoda byłoby to zaprzepaścić.

Ponadto lubię pisać, tworzyć coś, przebywać z ludźmi. Praca za biurkiem, ślęczenie po 8 godzin nad papierami albo jednostajnym zajęciem doprowadza mnie do szaleństwa. Przez 4 miesiące pracy w Stanach jako kasjer, ja się autentycznie męczyłam psychicznie. Nie potrafię prowadzić ustabilizowanego życia, nie umiem wstawać na rano (to nie jest kwestia przyzwyczajenia - ja po prostu do 10 nawet nie zaczynam myśleć, nie wolno mi jeść przed 11, mam tak niskie ciśnienie, że mdleję), za to wspaniale mi się pracuje do późna. I autentycznie lubię przekazywać wiedzę.

Co po doktoracie? Może to niektórych zaskoczy, ale mam zamiar zostać na uczelni. Marzy mi się profesura w przyszłości. Jedno z moich największych marzeń to to, że za kilkanaście lat któryś z moich studentów będzie o mnie pamiętał i pomyśli sobie: dr Szydłowska wiele mnie nauczyła.

Bo ja chciałabym nie tylko uczyć przedmiotów, ale przede wszystkim samodzielnego myślenia. Społeczeństwo to stado, a ja chciałabym wiedzieć, że spod mojej ręki wyszli ludzie twórczy, świadomi, potrafiący iść pod prąd. Ja wiem, że to nie jest łatwe, wymaga pracy i wysiłku, ale mnie się nie spieszy. Mam na to całe życie.

Niektórzy robią doktora, żeby potem łatwiej znaleźć dobrą pracę. Ja też go robię dla pracy. Żeby zostać pracownikiem uczelni muszę mieć dr przed nazwiskiem. I żeby się habilitować też. Ot i wszystko.

Wino huczy w głowie i nadal słyszę śpiewającego prof. Rozenberga.

Dodaj komentarz

Aby wysłać komentarz należy wypełnić wszystkie pola oznaczone gwiazdką *.

  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.