Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Powrót

zdecydowanie...

09 December 2003

Lubię zmiany. Należę do osób, które jak widzą, że trzeba coś zrobić to robią. Wiem, czego chcę. I czego oczekuję.

Spotykam się ostatnio ze zdaniem, że kobiety nie wiedzą, czego chcą. To chyba nie tylko cecha kobiet. Jesteśmy podobno zmienne, rozdarte, niezdecydowane. A mężczyźni?

Jeśli chodzi o związki uczuciowe, to tu obie strony lamią tak samo. Zaczyna się od podrywania, które polega na zręcznym ukrywaniu wad, a prezentowaniu, często nieprawdziwych, zalet.

Pierwsze spotkanie: przeważnie ten sam schemat. Facet przychodzi punktualnie, przynosi różę albo innego wiechcia, otwiera drzwi, podsuwa krzesełko, podaje płaszczyk, zarzeka się, że on zapłaci. Przy tym puszy się jak kogucik. Z kolei ona - śliczna, dopracowany ruch rączką, nie je i nie pije za dużo, uśmiecha się, mruga rzęsami i odwala całe to przedstawienie, żeby tylko zrobić dobre wrażenie. "Ach, śliczna róża!", "Zapłacę za siebie. Nie? No to następnym razem na pewno.".

Cyrk, kochani, normalny cyrk.

Zostają parą - nadal zakochani. On widzi w niej ideał, ona w nim też. Nie dostrzegają siebie - jedynie własne wyobrażenia. Jest wspaniale. Tylko... z czasem zauroczenie opada i zaczyna wychodzić zwykły człowiek. Mężczyzna już nie zawsze otwiera drzwi, czasem nie ma czym zapłacić, nie mówiąc o kupnie kwiatka. Jej się nie chce cały czas biegać w makijażu i czasem jest naprawdę głodna, więc je normalnie. Wychodzą nawyki i wady. I do tego słówka i próby dostosowania do wymagań.

Mój były najpierw uważał, że jestem przepiękna. Potem nagle stwierdził, że włosy woli proste i większy biust. Kobieta powinna go podziwiać i być zawsze dla niego miła. Nawet jak on ją krytykował. Wpierw chciał kobiety sukcesu, potem wampa, a w rzeczywistości wyglądało na to, że wystarczy mu słodka idiotka. On mógł krytykować, ja nie.

Kobiety się dostosowują. Chcą być kochane, więc starają się spełniać męskie zachcianki. Z mężczyznami jest podobnie, choć nieco inaczej. Oni mają instynkt drapieżcy: zapolować i zdobyć. Tylko potem nie wiedzą, co z tą zdobyczą zrobić. Starają się na początku, by potem osiąść na laurach: "no przecież się oświadczyłem, zarabiam, rodzina jest, to czemu mam ci kwiatka przynosić?". Oni nie potrzebują słów, uważają, że duży czyn jest ważniejszy od małego gestu. A my na te małe gesty zwracamy sporą uwagę. Co z tego, że on rzuci się na kino domowe dla "nas", jeśli na co dzień słowo "kocham" trzeba z niego wyciągać na siłę? Skoro nie obchodzi go, co kobieta robiła w ciągu dnia, gdy nie była z nim? że widząc iż po pracy sprząta jeszcze dom, on siedzi na kanapie, bo zmęczony? nie pochwali, jak ona się wystroi na jakieś wyjście?

Chcemy być kochane i zauważane. Zwykłym komplementem można u nas więcej zdziałać niż tysiącem kłótni. Kobiety - słabe, zmienne, z fochami. A ostatnio zauważam, że coraz częściej dom jest trzymany twardą ręką nie przez mężczyznę, ale właśnie przez kobietę. Bo mężczyzna bez kobiety się gubi.

Mężczyzna jest głową rodziny, to fakt. Kobieta jest szyją - wytycza głowie kierunki.

Dodaj komentarz

Aby wysłać komentarz należy wypełnić wszystkie pola oznaczone gwiazdką *.

  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.