... zmęczenie ...
03 December 2003
Zmęczona jestem. Potwornie. Dopiero się obudziłam, ale mogłabym jeszcze pospać. Dopadła mnie własna głupota, a myślałam, że dam radę doczekać do świąt...
HI/LO Advance wczoraj był jak objawienie. Po dziesięciu minutach piruetów byłam zielona i nie wiedziałam, w którym kierunku są drzwi. Po piętnastu oświeciło mnie: dopóki się myśli o stawianiu nóg i muzyce, nie rzyga się przy kręceniu. Dotrwałam do końca. I wyłożyłam się na najprostszej rzeczy pod słońcem.
Anka nas pocieszyła: w sobotę będzie lekarz na sali. Istnieje szansa, że mnie nie wyniosą. Cool.
Wróciłam o 22:30, jak zwykle cała mokra. Mroziu wpadł na genialny pomysł i wybraliśmy się do parku na spacer. Ja z mokrą głową. On - z grypą. Czwórka nas była.
Łaziliśmy wkoło Jasnych Błoni i rozmawialiśmy o religii, wierze, Iraku. O fanatykach: wiary, pieniędzy, potęgi. Wróciliśmy koło północy.
Kolano znów boli. Nasmarowałam jakimś świństwem na stawy. Ma wytrzymać, aż będę miała czas iść do chirurga. Od paru lat nie mam na to czasu.
Sportowiec przed zawodami odpoczywa, by zregenerować siły. Nie należy się uczyć tuż przed egzaminem. Przed dużym wysiłkiem należy wypocząć. Ja to wszystko wiem - tylko nie stosuję. Dzisiaj Step Advance.