Koszt nie generujący przychodów
20 March 2004
Kiedy zaczynam myśleć, że już jest OK, znów coś idzie w drugą stronę. Wczoraj impreza ze znajomymi w Bachusie była naprawdę udana, mój mężczyzna zachowywał się porządnie od kilku dni, więc musiało się coś spieprzyć.
Poszłam na zajęcia dzisiaj, produkowałam się cztery godziny w dusznej sali na kacu, wróciłam zadowolona do domu, licząc na miły wieczór... Nawet chipsy chciałam kupić, żeby było co przy filmiku chrupać... Esh...
Przez cały dzień nie zrobił nic. Miał odkurzyć i przewiesić lustro. Tylko tyle. Ale go gardło drapało. Już babcia chciała sama wziąć się za odkurzacz.
Wkurzyłam się. Strasznie się wkurzyłam. Gówniarz jeden, leń parszywy. Dziadkowie się nie upomną o swoje, raczej się sami zamęczą niż poproszą o pomoc, a ten takie numery odwala. Wielkie chłopisko, a dupy nie ruszy, bo gardełko boli. Hotel sobie znalazł.
Tym razem przegiął.