Spaaaaać...
10 May 2004
Znów zaspany dzień... Jakoś ostatnio ciągle nieprzytomna chodzę. Jak to Mroziu określa "jak miś". Możliwe, że rzeczywiście, jak miś, w każdym razie tylko albo ziewam albo zasypiam na siedząco, a jak się położę, to nic z tego nie wychodzi. Pyśka też ciągle śpi, widocznie taka pogoda: pod śniętym kotkiem. K. mnie pociesza, że się dziś rozbudzę. Fakt, ze sztangą się śpi po pierwsze niewygodnie, po drugie niebezpiecznie. Poza tym krzyk Ani skutecznie aktywizuje i stawia na nogi... Przydałaby mi się taka Ania na codzień. "PISZ TE STRONY!!!", "NIE LEŃ SIĘ!!!", "DOKTORAT!!!". Pewnie bym ją zwolniła po dwóch dniach. Dziadek znów w szpitalu, siedzi tam już 6 dni. Robią mu różne badania, podają kroplówkę. I właściwie nikt nie wie, co mu jest. Jutro idę go odwiedzić... Zwlekam z tym strasznie. Ale to dlatego, że się boję. Boję się własnych przeczuć, tak jakby moja wizyta mogła w jakiś sposób zaważyć na jego życiu. A sam dziadek zadowolony, bo wreszcie zrzucił kilogramy, których w domu zrzucić nie mógł. Czego to z człowiekiem nie robi brak dostępu do lodówki. A ja głodna jestem też... zjadłabym coś słodkiego... Rzeczywiście jak miś. Spać i jeść - Usagi na codzień.