Łaskawca
08 May 2004
Mroziu mi robi łaskę. Na codzień. Na przykład wczoraj zrobił mi łachę i ze mną posprzątał. To znaczy z miną pod tytułem: "co ja tu robię", wytarł kurze z biurka po tym jak wskazałam mu je palcem. Dziś mój łaskawca zrobił zakupy. Tak jakbym to ja potrzebowała różnych dziwnych pierdół do chleba. Ja ostatnio i tak jem tylko warzywa. W kąpieli zrobił mi uwagę, że się zaniedbuję z depilacją. A ja niewdzięczna nie doceniłam. Jeszcze śmiałam zauważyć, że on wcale nie próbuje być dla mnie atrakcyjny. Puścił mimo uszu, albo raczej brzucha. Jutro zrobi mi łaskę i pojedzie pomóc moim rodzicom. Generalnie jakakolwiek pomoc jest okraszona brakiem entuzjazmu. Podobnie zakupy - w swej niewysłowionej dobroci pozwoli sobie jutro kupić coś do ubrania. Jeśli spożywa posiłek, to czasem z wielkiej łaskawości, sprzątnie ze stołu. Nie mówimy o zmywaniu. Od tego ma służbę. Mroziu nie mieszka z nami, on zamieszkuje. A my, onieśmieleni jego łaskawością, mamy przywilej sprzątania po nim, prania i prasowania jego rzeczy, robienia mu posiłków. Zastanawiam się, czy kiedyś zrobi w tym domu coś sam z siebie. Tak po prostu, żeby pomóc.