My dreams...
22 September 2004
I moją pogodną, niebieską jesień diabli wzięli. I już nie ma słoneczka na liściach, jest tylko szaro, buro i ponuro... W pokoju zimno, jednak ten niebieski to nie był dobry kolor na wystrój. Nawet wizualnie chłodno... Marzę o takim ciepłym, głębokim fotelu, na którym mogłabym zwinąć się w kłębek... Otulić kocem i popijając herbatę, zapaść się w świat jakiejś ciekawej książki... W trakcie podjadać ciastka z talerzyka na stoliku obok... Enya albo Enigma w głośnikach, ciepłe światło stojącej lampy rozjaśniające ciemny pokój... I ja ten fotel kupię! I tę lampę też... Może jeszcze nie teraz, ale spełnię marzenie mojej babci i mamy, bo w przeciwieństwie do nich, ja mam siłę, żeby stawiać na swoim. A do mebli szykujemy się z Mroziem w grudniu... Dziwne to... Kupujemy meble... ja i Mroziu... Kolejna nitka więzi oplątana wokół mojego palca... Kolejna nić, którą niełatwo zerwać... I co z tego, że nie jestem pewna, czy tego chcę... co z tego, że chcę czegoś innego? Niektóre marzenia łatwo jest spełnić, jak ten fotel i lampę, inne nie mają szans na realizację i trzeba je porzucić po drodze... Taka jest cena bycia dorosłym... cena bycia człowiekiem.. i ja o tym wiem... tylko to tak strasznie boli...