Mów do mnie... szeptem
23 September 2004
For the sake of your dreams I will guard you throught the night Your sadness is the only thing in this world That can soak into my heart. Jest mi źle. Jestem rozgoryczona, sfrustrowana, zdołowana. Mam po prostu dość! To, co było zawsze przyjemnością, stało się ostatnio ciężką charówką. Strony mnie przytłaczają, fitness mnie przytłacza... Anka na mnie krzyczy, a ja mam dość krzyczenia! Bo ja daję z siebie naprawdę wszystko! Po prostu już nie mam wiele... Na mnie już nie trzeba krzyczeć, sama się pilnuję. Wstydzę się, jak mi nie wychodzi albo nie daję rady, czasem po prostu toczę walkę z samą sobą... To, co było kiedyś relaksem, teraz stało się prywatną wojną. I co gorsza, przegrywam... Przegrywam z samą sobą... Najgorsze jest zmęczenie... Fizyczne i psychiczne... Żeby robić strony, grafikę do stron, muszę mieć umysł wypoczęty i kreatywny. A jedyne o czym marzę, to spanie. I potem wychodzą stronki, które ujdą i mogą się podobać, ale nie są na moim poziomie... Czuję się tak, jakbym stała w miejscu! We wszystkim. Jakbym wogóle się nie rozwijała, nie posuwała do przodu! Robię to, co umiem i nic ponadto! Nieszczęśliwa jestem... i nie mam nikogo, do kogo mogłabym się przytulić... A gdy zasypiam... śnią mi się uczucia... śnią mi się rozmowy... drobne objawy czułości i zrozumienia... i budzę się jeszcze bardziej znużona... Według Pratcheta, granice między alternatywnymi światami niekiedy się przecierają i można dojrzeć alternatywną siebie... Jeśli Ta ze snów, to Ja, która dokonała innych wyborów, to cholernie Jej zazdroszczę... Śnię... lecz nikt nie stoi na straży moich snów...