Dwa obroty...
03 August 2004
Dwa obroty, trzy drobiazgi i kolano poszło w drzazgi. I bolało... Bolało jak diabli. Zwłaszcza na schodach. Najbardziej się bałam, co powie Mroziu. Ale spokojnie to przyjął, czasem mam wrażenie, że on już się poddał... Bo jak ja się na coś uprę... Tylko dziś zabronił mi iść na rower i ciągnie mnie ze sobą na składanie komputera. Głupia nie jestem, na rower na razie się nie wybieram... Ale jutro na stepa tak ;) Na stepie rozwaliłam, na stepie naprawię ;) A tak na serio to rozwaliłam w Cedyni na schodach, a wczorajszy step tylko je dobił. Bo kto mi kazał stawać nie tak? No kto? No właśnie. I znowu w góry jadę z rozwalonym kolanem i tubką Fastuma. Jak co roku. Tradycja, rzec można. Co nie zmienia faktu, że jestem rozczarowana jego postawą. Głupie, głupie kolano! A FE!