Fitnessowa jesień...
17 September 2004
Świat jest pełen barw... Zauważyłam to któregoś właśnie jesiennego dnia... Pełen odcieni szarości, rozświetlony promieniami słońca nabiera niespotykanej intensywności... Jesień jest złota i ruda... Zima biało-czarna, wiosna zielona, a lato piaskowe... Ale to właśnie jesień, rdzawą jesień kocham najbardziej... Wracając dziś z fitnessu, cieszyłam się niebieskością nieba, złotem plam słonecznych... Świat jest naprawdę piękny... Wczoraj na siłowni udało mi się wciągnąć Ankę w dłuższą pogawędkę... Coś mi to uświadomiło, a siłę tego odkrycia pogłębiło jeszcze dzisiejsze niebo... Fitness jest sztuczny. Jest sportem cywilizacyjnym. Sztuczne światło, sztuczna muzyka, sale gimnastyczne i sufity zamiast nieba... Naturalna opalenizna zamieniona na solarium. Specjalne buty, specjalne stroje, specjalne napoje... Nie umiałabym tak... nie umiałabym jak Anka. Step nie zastąpi wspinaczki po górach... Żadna sztanga nie może się równać z ciężarem plecaka... Rowerki w pomieszczeniu to po prostu jeszcze jeden sposób na mięśnie... Ludzie wymyślili fitness, by mieć jeszcze jednego McDonalda. Szybkie jedzenie, szybkie życie, szybki sport. Dla Anki fitness jest sposobem na życie. Nigdy jej nie dorównam, tak jak nie mogę dorównać Larkowi w designach czy Mroziowi w programowaniu. Bo oni temu poświecają całe życie. A ja nie potrafię poświęcić się dla jednej idei. Nie potrafię sobie dobrowolnie, na własne życzenie, wręcz własnoręcznie ograniczać świata. Wręcz przeciwnie - ja bym chciała, żeby ten świat był jak najszerszy... Lubię pisać strony. Lubię męczyć mięśnie. Lubię być koło Anki... ... i kocham rdzawe jesienie, gdy niebo nabiera najpiękniejszych odcieni błękitu...