Konflikt zamiłowań
31 October 2004
Znów się zaczyna. Niedziela. Pierwszy od 6 dni dzień z Mroziem, który mamy dla siebie. I znów zaczynam kombinować, jak by tu się wymigać od Anki, cardio pumpa i całej reszty. Z jednej strony chcę tam iść, wyszaleć się, skatować. Z drugiej - z drugiej chcę spędzić trochę czasu z moim facetem. I tu wkrada się potworny dysonans i potrzeba decyzji. Której nie umiem podjąć. Więc kręcę się po mieszkaniu i rzucam lekkie sugestie w stronę Mrozia, że mógłby mnie przekupić, bo ja z chęcią się przekupić dam :) W tej walce o mój czas i miejsce lokalizacji, przeważnie przegrywa fitness, gdyż Anki nie ma w pobliżu i pozostaje zupełnie nieświadoma moich rozterek. Dla Niej pewnie wybór byłby oczywisty, ba, nie byłoby potrzeby wyboru! Nie dlatego, że umiałaby to lepiej pogodzić. Ona by po prostu nie dopuściła do siebie myśli, że można nie iść! Czasem Jej zazdroszczę liniowości myślenia. Bo ja też zaczynam weekend z solidnym postanowieniem, a kończę go w domku z Mroziem! I tak się kółko zamyka. Dziś jednak chyba wygra fitness, bo Mroziu woli sortować maile niż spędzić dzień ze swoją kobietą. Deary, deary me...