...
28 November 2004
"Siłownia, siłownia" <-- przedrzeźnia --> Niech się ugryzie z tą swoją siłownią. Kolano znowu boli. I robię sobie przerwę od stepu. Przynajmniej do środy, potem się zobaczy. I nie. Nie siłownia. Bo ona nic nie pomoże. To tylko kwestia mojej psychiki. Tego, jak duży ból i przez jak długi czas jestem w stanie wytrzymać. Bo boli i tak. Czy robię przysiady, czy nie. Czy chodzę po schodach, czy nie. Czy obciążam nogę czy nie. Po prostu czasem boli. Na deszcz, gdy jest zimno, samo z siebie. A niekiedy wcale. I tak od prawie 10 lat. I nie chcę stosować tysiąca maści w nadziei, że któraś pomoże. Nie chcę słyszeć o lekarzach, którzy dają absurdalne porady. I nie dam się po raz kolejny wepchnąć w opaski, bandaże i inne głupoty. Kiedy jestem wypoczęta i spokojna, potrafię ten ból ignorować tygodniami, aż przejdzie. Ale tej jesieni czuję się słaba, mała i obolała. I nie. Nie chcę zaciskać zębów. Chcę się zwinąć na kanapie i powiedzieć, że boli. I może nawet sobie poryczeć. I mieć w dupie, co inni powiedzą. I mieć w dupie, co Ona powie. I wiecie co? Chyba właśnie mam.