Ludzie wspominani...
05 December 2004
Nowe meble wymusiły przejrzenie szpargałów. Trafiłam między innymi na listy... stare listy od ludzi, których kiedyś znałam. Kartki świąteczne i urodzinowe, pocztówki z wakacji... Mój wzrok zatrzymał się na dwóch kupkach - jedna od A.K., koleżanki z podstawówki. Listy pisane z obozów harcerskich, przepełnione ciepłem, poezją, górami. Aśka, chciałabym Cię teraz spotkać. Zobaczyć, czy się zmieniłaś, w którym kierunku poszło Twoje życie. Chciałabym wierzyć, że pozostałaś taką samą, delikatną, drobną, kruchą, rozmarzoną istotką, jaką pamiętam. Ale boję się, że Ty byś się rozczarowała swoją "górską poetką" i dlatego się nie odważę zadzwonić. Przepraszam. Druga to listy od kogoś, kogo kiedyś... kochałam? Jedyny chłopak, dla którego i o którym popełniłam opowiadanie. Chłopak, którego poznałam na górskich szlakach, z plecakiem, na podłodze w schronisku. Chłopak od spagetti niczym z zakochanego kundla i od zjazdów na tyłku. Wakacyjny towarzysz przez wiele lat. Chłopak... którego łatwo było kochać. Którego wszystkie dziewczyny kochały. Na stercie listów walentynka: "Zawsze chciałem być Twoim Walentym". Trzeba było spytać, Marcinie, wystarczyło poprosić. Tyle listów i wspomnień, tylu ludzi... Czy warto kolekcjonować wspomnienia, które już nic nie znaczą? Niekiedy przeszłość trzeba zrzucić, jak dawno schodzony płaszcz. Sporo tego było. Wyrzuciłam większość.