Drastyczne cięcia
15 January 2005
Obejrzałam sobie wczoraj "Ocean's Twelve". Dobry film. Rzekłabym, że nawet bardzo. Utrzymany w tonacji Jedenastki, do tego zrobiony z pomysłem, nice. Takie filmy lubię, bez wybuchów, zbędnego efekciarstwa, inteligentne. A tak poza tym to u mnie po staremu. Pratcheta wałkuję w te i nazad, bo powoli mi się kończy lista książek nieczytanych tegoż autora. Z tym, że u niego można bez problemu do pozycji nieprzeczytanych zaliczyć i te, które się czytało zaledwie dwa razy. To w nim lubię - przeogromną ilość aspektów i warst, dzięki czemu się nie nudzi. Miodzio. Co do stron, hmm... Już dawno doszłam do wniosku, że jest to praca Syzyfa. Bo zawsze coś można dodać, poprawić, ulepszyć lub... spieprzyć ;) Na razie czekam na kasę za Gimnazjum, poprawiam Wędruśki, przerabiam galerię, mam zastój w portfolio, wracając od Agi miałam wizję grafiki dla Mrozia, no i oczywiście nieodmiennie przerabiam i ulepszam (starając się nie spieprzać) Active. Wychodzi jak wychodzi. Głównie galimatias. Ale jakoś mi spokojniej. Drastyczne cięcia w ćwiczeniach na rzecz spacerów, czasie spacerów na rzecz czytania, czasie czytania na rzecz pracy i czasie pracy na rzecz spania, zaowocowały poprawą samopoczucia. Nawet na odwyk od chipsów i słodyczy poszłam. Teraz pożeram migdały i kiwi, a co za tym idzie, ciągle głodna chodzę. Ale ja na głodzie myślę. A o to przeciez chodzi, nie?