czy ty wiesz, że weekend jest...
23 April 2005
No wiem, wiem. Ale dla mnie to żadna różnica. W ramach załatwiania spraw weekendowych, co u mnie równa się sprawom zaległym, napisałam sobie bloga od nowa. Właściwie... wyszła mi z tego strona domowa, pomniejszona o dział "o mnie". Ale nareszcie zaczynam mieć to coś, co tak bardzo chciałam: szansę zupełnej przeprowadzki do świata wirtualnego. Moje wiersze, cytaty, rozpiski treningów, adresy internetowe - wszystko w jednym miejscu, dostępne globalnie. Są i minusy - chwilowo wcięło mi RSS'a, blokadę IP oraz ukrywanie notek. Jakoś przeżyję. Nie sądzę, żeby do jutra zaatakowało mnie 1000 kretynów piszących "muuu", Larki nie zubożeje, jak nie przeczyta raz czy drugi moich wyn(at)urzeń, a panna Anna i tak pewnie wie, że się na Jej widok rozmaślam. I tak mi właśnie zniknęła sobota. A jutro uczelnia i zniknie też niedziela. Zapracowana jestem w weekendy.