I am doomed
29 April 2005
Ponieważ babcia w szpitalu, przejęłam dowodzenie w domu. Dosłownie i bynajmniej nie zamierzenie. Po prostu nagle wszystko zaczęło rozbijać się o mnie. Do konsultacji Mrozia nawet co do tego, czy powinien oddychać, jestem już przyzwyczajona, jednak zaczęłam brać udział także w procesie decyzyjnym dziadka. Ja robię zakupy, ja trzymam pieniądze, ja decyduję. Nawet koty przeniosły swoje zainteresowanie na moją osobę i ciągle mnie pilnują. Stałam się ŻYWICIELEM. Sytuacja jest niekorzystna. Bo nie tylko otoczenie, ale ja sama doskonale wpasowałam się w zaistniałą lukę. Nagle zaczęłam zwracać uwagę na rzeczy, na które zazwyczaj nie zwracam. Objawiła się u mnie nadobowiązkowość, nadopiekuńczość oraz czepialstwo. Ciężar prowadzenia domu przygiął mnie do ziemi i spowodował chwilowe załamanie, które trafiło bezpośrednio w K. K. dzielnie stawiła mu czoła i sytuacja została opanowana. Ale tak już na poważnie - nie dorosłam do prowadzenia domu i chyba nigdy nie dorosnę. Co i tak nie ma większego znaczenia, bo dom mnie nie będzie pytał o zdanie.