USTRÓJ MIX
03 June 2005
Dochodzę do wniosku, że żyję w mydlanej bańce. Spokojnej enklawie stworzonej z ludzi, miejsc, sytuacji. Potem czytam artykuły, oglądam reportaże, słucham wypowiedzi i doznaję ciężkiego szoku. Nowy "Przegląd" zaprezentował artykuł "Ile kosztują bezpłatne studia" czy coś w tym stylu. Oczywiście wielkie oburzenie i żale, że za akademik trzeba płacić i za stołówkę, i nawet za (sic!) ksero. Patrząc na rzesze studentów na WI, przewalających się po korytarzach z komórkami w dłoniach, zawalających parking samochodami, odpicowanych aż w oczy wali i patrzących jedynie, jak by tu się wymigać od przyswojenia choćby szczątkowej wiedzy, mam w głowie tylko jedno zdanie: "What the fuck is goin' on?". I na artykuł wspomniany powyżej reaguję bardzo prostym: "A do roboty, bando leni!". Chcecie stypendia, to zapracujcie, pokażcie, że warto, dajcie coś od siebie. Zaczynam oscylować przy bardzo prostym poglądzie, że pomoc w postaci dofinansowania powinna być świadczona tylko uzdolnionym. Bo naprawdę nie każdy musi mieć magistra, ba, jak każdy posiada tytuł, to tak naprawdę nikt go nie ma. I ze smutkiem stwierdzam, że znów wracam do tego samego wniosku - polski kapitalizm i demokracja są popieprzone, bo Polacy nie rozumieją, co te słowa oznaczają. Potrafią jedynie krzyczeć, że "nam się należy", ale wychodzą z założenia, że należy się tak po prostu, za nic, a nie, że żeby mieć, to trzeba sobie zapracować. Taki USTRÓJ-MIX, niekoniecznie słuszna idea. P.S. Pewnie niektórzy czytający to poczują się urażeni, nie przepraszam, bo to do cholery mój blog. Należy mi się!