Zebranie
12 April 2005
Miałam dziś zebranie katedry. Kolejne, bo my teraz ambitni i zorganizowani jesteśmy. Zloty połączone są zazwyczaj z prezentacją jednego doktoranta i dyskusją, mniej lub bardziej zapalczywą. Dziś była bardziej. Przyglądając się członkom katedry, z zacięciem jadącym po koleżance, zaczęłam dostrzegać pewne zależności. Każdy zespół ma bowiem swoją specyfikę, która przechodzi na jego uczestników. Zakład pana R. to zakład genialnych organizatorów. Nie ważne co, oni wiedzą lepiej. Wymieniają swoje uwagi ściszonymi głosami, ale tak, by było widać, że wiedzą. Spotykają się regularnie, wszyscy i organizują (się). Przydzielają sobie zadania i o nich zapominają. ORGANIZATORZY. Drugi zakład to grupa pana O. Ten zespół to aktywiści. Oni ciągle coś robią: konferencje, kluby, ulotki. Stoją za sobą murem, często nieco bezmyślnie, ale razem. Kontaktują się zawsze i wszędzie. Ciągle mają coś do roboty, szczególnie jak nic nie mają. AKTYWIŚCI. Trzecia grupa to zespół pod przywództwem pana N. Należą do niego ludzie cisi, uśmiechnięci, spokojni, nieco cyniczni. Nigdzie się nie spieszy, wszystko da się zrobić, burzliwe dyskusje są bez sensu. Nieco idealistyczni, z poczuciem misji. Kiedy się spotykają, rozmawiają, o ile wogóle się spotkają. OPIERDALACZE. U Organizatorów terminy spotkań wyznacza pan R. i mają na nich być wszyscy. U Aktywistów każdy termin jest terminem spotkań i jest to termin o dowolnej porze, w której pan O. jest na uczelni. Opierdalacze robią listę, kiedy wszystkim pasuje, potem umawiają się, że zadzwonią, jak będą mieli jakąś sprawę. Dzwonią rzadko - rzadko mają sprawy. Zastanawiające jest, jak każda z grup dobiera sobie nowych uczestników - niby przypadkiem i z przydziału, a jednak... Przydzielono mnie oczywiście do pana N. Idealne trafienie.