Cyfrowe morze
27 May 2005
Beztroski dzień nad morzem. Gorąca plaża, przepastne niebo, zielono, zielono, zielono. Dwa aparaty w akcji. Szaleństwo. Wszystko i każdego można sfotografować. I takie trochę burżujstwo, bo jeden by wystarczył. Ale każdy z nich ma jakiś atut, z którym ten drugi ma problem. Osiołkowi w żłoby dano... Ciężko mi się rozstać ze starym... Spaliliśmy się troszeczkę, komary nas zagryzły - w tym roku przeczuwam istne "mosquito wars", najedliśmy się frykasów i wróciliśmy. A jutro powtórka. Dziś (teoretycznie) pracuję. Teoretycznie... pracuję. Już od godziny... Wstyd mi, bo nic nie zrobiłam. Nawet się jeszcze nie ubrałam. Za oknem tak ślicznie... Taaaak ślicznie... P.S. Moonchild: promise is a promise - zdjęcie brzucha