sama sobie sterem i okrętem
25 April 2005
Dochodzę do wniosku, że jeśli mam coś przeżyć, to muszę to przeżyć. Nawet jeśli zrobię wszystko, żeby tego uniknąć, to i tak mnie trafi - nie z tej strony, to z innej. Jakiś czas temu oddałam pracę nad stroną dla dentystów innemu webmasterowi. Oddałam z przyczyn jasnych i oczywistych, a mianowicie, żeby się nie wykończyć. Webmaster przejął i teoretycznie powinnam mieć z nimi spokój. Jak to jednak zwykle bywa, teoria zupełnie nie pokrywa się z praktyką. Każdy problem z webmasterem jest mi przez dentystów zgłaszany. A co mnie to obchodzi, jak sobie ułożyli kontakty? Najgorsze jest to, że ja tak mam zawsze. Wchodząc w jakąkolwiek grupę ludzi, zawsze przyciągam do siebie albo dziwadła, albo ludzi potrzebujących wsparcia. Podobnie jest z mężczyznami. Całe życie poszukuję kogoś, kto by mi był sterem, kto by pokierował moim życiowym okrętem i pomógł wyminąć rafy. Tymczasem to ja zawsze kończę jako opoka. A przecież ja też jestem dziwadłem - słabym, rozchwianym, wrażliwym... Jestem. Gdzieś tam, w środku, głęboko. To tylko ciężar problemów innych czyni mnie silną.