Katedralna prezentacja doktoratu
17 May 2005
Uuu, jak po mnie pojechali. Pojechali po mnie, że hej. To była najmilisza krytyka, jaką w życiu słyszałam. Co nie zmienia faktu, że była. Mam dwa tygodnie na poprawę, potem już nie będzie takiej miłej jazdy. Potem będzie zjazd - z doktoratu. Ale o czym ja mówię, jaki zjazd. Picie będzie! Huray, huray. Z pozostałych zakładek pt. "co w moim życiu jest najfajniejsze": - jadę jako opiekunka na obóz, a więc 7 stów mogę wydać na pierdoły - a ja wiem, na co, ale nie powiem, bo "teraz wszystko tajemnica"; - jutro mam jogę - tzn. spotkanie z jogą w sprawie strony, a nie wiązanie nóg w supełki i to jest wielki plus; - szykuje mi się wieeeeelka fucha www; Z zakładek pt. "a co już fajne nie jest", fajne nie jest to, że mi tyłek rośnie w tempie na jeden. Raz, raz, raz - coooraz większy. Do otwarcia go nie zrzucę, bo do otwarcia Usagi jęczy pod nawałem pracy. Trzeba się było otwierać na pierwszym roku, wtedy jeszcze hormony tak nie zawadzały. Ale nic to, bo świat jest piękny, zwłaszcza przez obiektyw Fuji. Ups, miałam nie mówić... P.S. Playstone zadebiutował w wersji 3. Zadebiutował Final Fantasy VII. Czasem myślę, że od tego się wszystko zaczęło, że ja powstałam dzięki temu - ja w takiej formie, jak teraz. W momencie, gdy rozbrzmiało pierwsze uderzenie spadającej materii, dzyń, dzyń - jak przebudzenie. Wiem, smęcę, ale... patrząc na nową wersję początku FFVII, rozkleiłam się zupełnie. Bo to był gest... jakbym nie tylko ja tak myślała. Bo to był piękny gest.