I like it, i like it so much
22 June 2005
W takie dni jak dziś, egzystencja sprawia mi prawdziwą przyjemność. Ciężar sztangi i ból mięśni po prostu cieszą, powodują to wspaniałe uczucie spełnienia, gdy nic więcej nie trzeba do szczęścia. Patrzę na przedramię, na żyłkę pulsującą pod skórą i czuję się zafascynowana tym widokiem. Kropla potu spływająca wzdłuż ramienia powoduje dreszcz rozkoszy. Niczym spotkanie dawnych kochanków - wpierw nieśmiało, z zająknieciem, lekkim zagubieniem - wsuwam się w rytm i pozwalam nieść, coraz pewniej, coraz odważniej. Powracają ruchy i nawyki - dawna zażyłość i poczucie przynależności. W końcu sięgam po to, czego tak pragnę, po to wspaniałe upojenie, gdy sala rozpływa się i zostaję tylko ja - ja, lustra i muzyka. I jeszcze moja słabość. Pokonuję ją, pokonuję samą siebie, tak jak setki razy wcześniej. I znowu wiem, że nie istnieje granica możliwości, że nie ma przeszkód, które mogłyby mnie zatrzymać. W takie dni jak dziś, jestem panią swojego świata. I tylko Aga zamiast Ani wprowadza dysonans w przyzwyczajeniach, lekkie zamieszanie w uczuciach, gdy nasuwa się myśl, że to właśnie Anka nauczyła mnie cieszyć się ruchem i zmęczeniem mięśni. I że to właśnie u Anki już tego nie czuję. I już nie wiem, naprawdę nie wiem, która z nas jest winna i co poszło źle. "Letting it all end like this with just a single word of 'Farewell...' Fills me with sorrow." Saikano: "Sayonara"