Turn it up
11 November 2005
Z mojego planu ćwiczeniowego już mi wypadły zajęcia dzisiaj. Po STEP ADVANCE wyszłam tak zakręcona, że nie ryzykowałam już HI/LO MASTER. Wystarczyło jedno przejście przez step i obrót, żebym gubiła swoje umiejscowienie w przestrzeni. W końcu jednak zrobiłam całą choreografię, tylko że w wolniejszym rytmie. W szybszym nie nadążałam z odnajdywaniem się na czas. Ania była dziś wyjątkowo łaskawa i wyrozumiała. Zamiast wziąć mnie za frak i zaciągnąć na siłę, wymusiła jedynie obietnicę, że będę na HI/LO ADVANCE. No cóż, a mam wybór? Czasem, gdy tak na nas krzyczy i gdy widać, jak roznosi ją energia, mam wrażenie, że zaraz stanie na rękach, zrobi chasse mambo, zakończy kwadratem z knee up-em (w tym wypadku z elbow up-em) i gdy my będziemy zbierały szczęki z podłogi, stwierdzi, że nie umiemy się wczuć w atmosferę i zaszaleć. A potem, jak przy wielu krokach dotąd, przez tydzień będę trenowała w łazience, aż uszkodzę sobie głowę kompletnie i się skończy. Pozostaje mi mieć nadzieję, że nie zrobi tego ani na niedzielnym HI/LO ani w poniedziałek na rowerach. Na razie spadam pozdychać sobie, taka zmęczona jestem i tak mi dobrze z tym... mmmm..