Gnałam, gnałam, a teraz stoję
07 November 2005
Zrobiłam sobie nowe portfolio. Zajebiste jest, mówię Wam. I to musi Wam wystarczyć, wiara na moje słowo, bo wszystko wskazuje na to, że na razie go nie zobaczycie. Stanęłam bowiem przed problemem nie do pokonania - jaki obrazek na którą stronę. I stoję. I wściekła jestem jak diabli. Problem polega na tym, że zrobiłam sobie portfolio za dobre. Daje mi za dużo możliwości manewru. Mogę je zrobić w tonacji jesiennej, albo mogę postawić na floral emotions, albo na zwierzaki, albo na technologie komputerowe, albo zrobić totalny chaos, i też się da. I nie mogę się za cholerę zdecydować. Bo mam w swoim komputerze ponad 3,5 giga zdjęć do layoutów. Z czego około 2 Gb się nadają. I wszystkie są tak zarypiaście piękne, że nie umiem wybrać z nich po prostu 5 sztuk! Osiołkowi w żłoby dano, w jeden owies, w drugi siano... Mam nadzieję, że jednak nie skończę jak ten osioł. P.S. A wogóle to to miała być notka wczorajsza. Miała być o tym, jak pogodnie mi i jaka szczęśliwa jestem. Bo rzeczywiście wracając z zajęć ze studentami, byłam. I miało być o tym, że mam wolny tydzień. I już nie będzie. Rodzicom komputer odmówił posłuszeństwa i teraz stoi u mnie i czeka z wyrzutem, aż się nim zajmiemy. Pyśka w dzikim pędzie wyrwała mi wczoraj przyciski z mojej nowej płaskiej klawiatury i zamiast fikać na cardio, wpychałam śrubokrętem klawisze i klęłam. I tak właśnie minął mi ten wspaniały, pogodny, wczorajszy dzień.