Ludzkim głosem
25 December 2005
Była Wigilia, były prezenty, dostałam skarpetki pięciopalczaste. Oczywiście dostałam też inne rzeczy, ale skarpetki są przyczyną sprawczą tej notki, więc o nich wspominam. Skarpetki są długie, oczopląśliwie kolorowe i nigdy w życiu ich nie założę. Założyłam je raz i mi wystarczy. Moje stopy wyglądają w nich jak łapki żaby, efekt pewnie zamierzony, ale mnie jest dziwnie. Bo ja lubię swoje stopy. Ładne mam, muszę przyznać. Lubię patrzeć na nie w piasku na plaży albo wyginać je jak to robią baletnice. Mają wtedy taki zwarty, zgrabny, łukowaty kształt. Naprawdę je lubię - pod warunkiem, że nie widzę palców. I to nie jest wina rzeczonych, bo one też są ładne - długie, wąskie, z dużymi płytkami paznokci, żadne tam zwarte kuleczki. Eleganckie, rzekłabym nawet... Ale są u stóp. Moje stopy to temat tabu, to ta część ciała, która należy tylko do mnie i innych nie powinna interesować. Wieści o tym, jak ktoś całuje komuś stopy lub pieści je podczas seksu powodują u mnie dreszcze wstrętu. Sama myśl o masażach lub pedicure przyprawia mnie o mdłości. Bo jak to tak, ktoś mógłby je dotykać? Na litość boską, przecież to są moje stopy! A w tych strasznych skarpetkach widać mi palce! Każdy z osobna! Szok niczym niegdyś spodnie u kobiet! A fe... Rany, czasem mnie uderza, jaka ja jestem pokręcona. Nigdy bym nie posądzała siebie o pruderię, a jednak jestem pruderyjna. W taki jakiś zakręcony sposób, ale jednak. Nie mam problemu z opalaniem się topless na plaży, a wstydzę się ubrać pięciopalczaste skarpetki. Ja chyba nigdy siebie samej nie zrozumiem...