Śnieg
07 March 2006
Wstałam!!! Pyśka budziła mnie już 10 minut wcześniej, wchodząc na głowę lodowato zimnymi łapskami. Brrr... ten kot zawsze wie, kiedy mam wstać, niepotrzebny mi budzik. Wypadłam z domu dokładnie 7:45. Było... pięknie - zaspy odgarniętego, jeszcze czyściutkiego śniegu na ulicach sięgające do pasa. W parku niemal dziewiczo. Białe ławki, biała trawa i drzewa, lekki mrozik szczypiący w policzki... Słoneczko wyłaniające się powolutku zza Urzędu Miasta. Nuciłam sobie idąc przez park. Szalona Usagi w cudownej, bajkowej krainie. Szalona, roześmiana Usagi wirująca pośród śnieżnej bieli. Czasem sama niedowierzam własnym zachowaniom. Zima jest w pewien sposób oczyszczająca. A potem była przychodnia. I ciemna czerwień krwi. I ból w ręce w drodze powrotnej. W sercu nagle niepokój i żałosny, brudny śnieg pod kołami zbyt wielu samochodów. Zima jest w pewien sposób bardzo smutna.