kołysanka, senna kołysanka
31 January 2006
Przesiedziałam wczoraj pół Hi/Lo, bo organizm odmówił posłuszeństwa. Patrzyłam, jak wszyscy się doskonale bawią i było mi cholernie przykro. Mam ochotę wtulić się w poduszkę i nie wstawać wogóle. Budzę się już zmęczona. Nigdy nie umiałam robić zbyt wielu rzeczy na raz, nawet nie dlatego, że nie chciałam, ale dlatego, że po paru dniach nie byłam w stanie robić już zupełnie nic. Mózg się wyłączał, nogi plątały i przedmioty leciały z rąk. A teraz nawet we śnie nie śpię. Myślę, ciągle myślę i się czymś przejmuję. Jak nie doktorat, to zarządzenia Rusta, jak nie Rust, to strony, jak nie strony, to mieszkanie, jak nie mieszkanie, to przyszłość. I tak w koło macieju. Tydzień mi się kończy, zanim się zacznie, bo nagle znów jest weekend, a zaraz potem poniedziałek. I tak każdy dzień to stukot klawiatury i ekran monitora. Życie zaklęte w mechanicznym klep-klep, od którego nie ma ucieczki nawet na sali gimnastycznej. A dziś chyba mam gorączkę. I tylko Jej uśmiech i uniesienie brwi: "O, nawet Ty jesteś?". Jestem, wtedy, gdy tylko mogę, to jestem. I siedzę na cholernym krześle, bo staram się być, nawet jeśli nie powinnam. P.S. Przełożyli nam odbiór mieszkania na kwiecień. Dobrze, zdąrzę z doktoratem.