Mieszkanie
14 June 2006
Właściwie nie jest źle. Dziadkowi się poprawiło i już nie odgrywa Adonisa, tylko niekiedy traci ciągłość. Straszny tydzień przeminął i znów do przodu jesteśmy, choć nadal w pewnym stopniu spustoszeni od środka. Kuruję się "Dumą i uprzedzeniem" i jakoś daję radę.
Jutro chyba popakuję już część rzeczy i wywieziemy je do Miodowych. Remont dobiega końca, więc można już zacząć marzenia wprowadzać w rzeczywistość. Mieszkanie jest niemal idealne. Takie, o jakim zawsze marzyłam: przestronne, jasne, z wielkimi oknami i bez zbędnych zakamarków. Duża, słoneczna kuchnia, salon z najpiękniejszą podłogą na świecie i cudownym balkonem, ocieniona sypialnia i pozytywnie zielony pokój do pracy. Wokół zieleń, spokój, świergot ptactwa. A jednak prawie idealne, bo kolorowe, podczas gdy ja bym zostawiła ściany niemal białe. I koniecznie wymieniła te tandetne meble, które obecnie posiadamy, na coś lepszego. Klasyka form i kolorów, wyrachowanie elegancki minimalizm.
Ale to później, na wszystko przyjdzie czas. Na razie, nawet z tymi cytrusami na ścianach, zadziwiająco dobrze nam wyszło. Choć mimowolnie ustalił się podział miejsc. Moje są kuchnia i salon, Mrozia dwa pozostałe pomieszczenia. Godzi nas przedpokój z najpiękniejszą posadzką na Ziemi.