Jingle bells...
23 December 2006
Właściwie to co ja mogę powiedzieć? Ostatnie dwa tygodnie były spełnionym koszmarem. Zalało nam mieszkanie i podmokła farba na ścianach, oględziny Pyśki zaowocowały najgorszą diagnozą z możliwych: rak.
Ale trwam jakoś. Jeszcze bardziej zdeterminowana, jeszcze bardziej świadoma swej miłości do tego małego, futrzanego stworzenia. Moje i jej życie jeszcze bardziej splecione w jedno. I tę tragedię też przetrwamy.
Jutro Wigilia - już dawno odsunęłam od siebie myśl o tych wymarzonych, nastrojowych Świętach w domu. U mnie nie będzie Świąt w tym roku. Będzie byle jaka choinka bez bombek, żałosne prezenty, które udało mi się kupić w biegu pomiędzy uczelnią a schorowanym kotem, nieudane pierniki i brak stołu.
Ale Pyśka będzie żyła. Nadal będziemy razem. Nieudane Święta to najniższa z cen.