Too late
13 June 2006
Wyszło na to, że uciekałam za wolno. I nie zdąrzyłam. Cyklon dopadł mnie na ostatniej prostej. Za wolno, cholera, za wolno.
Od czwartku jest dobrze, jak uda mi się zjeść kolację. Wyjątkiem była niedziela, gdy zamiast kolacji zjadłam obiad. Podziwiam swój organizm, bo mimo tego, jak wyczerpująco żyję ostatnio, on nadal znajduje sposób na tycie. I jeszcze daje rade wypełniać funkcje remontowe: wybierać, oglądać, nosić, pracować, projektować, opiekować się babcią, użerać z dziadkiem, zabawiać faceta, kibicować meczom, szukać czegoś do ubrania na wesele, licytować na Allegro.
Zaczynam podejrzewać, że procesy jedzeniowe tylko człowieka spowalniają.
Niektóre rzeczy powinno się omijać w pewnym wieku. Do wszystkiego trzeba dorosnąć, a ja nie zdąrzyłam. Czuję się jakbym miała conajmniej o 20 lat więcej. Znieczulica na rzeczy, które innych przyprawiałyby o różne skrajne uczucia, a ja musiałam przywyknąć. Miałam nadzieję, że chociaż to mnie ominie. Że uda mi się wymknąć oknem, zanim to stanie w drzwiach. Jeszcze tydzień i by się udało. Za późno.
Dziś wniosę meble do kuchni i umrę.