Zagubieni
13 January 2012
Wyszłam dzisiaj na uczelnię po południu okutana szalikiem po same uszy i zamarłam po otwarciu drzwi od klatki. Niebo. Gwiazdy.
Po kilku tygodniach ciągłego deszczu, ciemnych, ponurych chmur i wichury, nareszcie owiało mnie lekkie, zimne powietrze i przywitał aksamitny granat nieba rozjaśnionego jeszcze nieco na zachodzie. Jak cudnie.
Dziwna jest zima tego roku. Codziennie przynoszę Avie trawę narwaną na trawniku pod blokiem. Niby styczeń, a ziemia pachnie wiosną. Magnolie przed domem puszczają pąki, a na mini wierzbie bielą się nieśmiało bazie. Rozebrałam wczoraj choinkę. Jej miejsce zajął pierwszy w tym roku hiacynt - jego zapach wypełnia pokój dusznym aromatem. I jakoś czerwony obrus w kuchni wydaje się już nie na miejscu.
Jest to w pewien sposób pocieszające, że nie tylko ja się pogubiłam. Wraz ze mną pogubił się cały świat. Oddychamy równo, niezdecydowani, czy otulić się śniegiem i mrozem, czy wybuchnąć szaloną zielenią.