Komentarze
Praline
2011/04/22 09:28:58
I człowieku musisz się idiotycznie usmiechac dla wszystkich dookoła, podczas gdy dusza jęczy i wyrywa się kiedy tylko moze.. Mam chyba podobnie, choc sądzę, ze jestem trochę zbyt dobra, brak we mnie jakiegokolwiek egoizmu, przez co poswięcam się bez reszty dla innych i sama w skutek tego cierpię.
I użalam się nad sobą.
A wiem, że inni mają gorzej.
Usagi
2011/04/22 10:57:12
Ja chyba za dobra nie jestem, bywam egoistką, ale potem dopada mnie czkawka moralna. Za to żyję pod ciągłą presją, że "powinnam". W domu powinno być posprzątane, obiady powinny smakować i być domowe, powinnam odpisywać na maile i powinnam być pomocna. Powinnam się uśmiechać. Powinnam nie sprawiać kłopotów i być samodzielna.
Dla odmiany związałam się z totalnym egocentrycznym egoistą - nie obrażam go, to po prostu fakt. I wiesz co? Jego życie jest dużo prostsze.
Pozdrawiam.
Praline
2011/04/22 15:36:40
To tak ja mam z siostrą bliźniaczką-ego.. Również twierdzę, że ma DUUUUŻo łatwiejsze życie ;)
ja76
2011/04/27 16:15:06
Częściowo Cię rozumiem, bo sama odczuwam to, co Ty. Nie zawsze, ale ostatnio coraz częściej. Bywają takie dni, że ledwie mobilizuję się, aby wstać z łóżka na myśl o kilejnym takim samym dniu.
Nie rozumiem tylko jak możesz mówić o szczęśliwym związku, kiedy Ty jesteś nieszczęśliwa, myślisz o romansie. Moim zdaniem to się wyklucza.
calineczka
2011/04/28 15:31:12
Być może tak to właśnie jest z kobietami... Ja powinnam właśnie kończyć pisać pracę mgr. Codziennie ugotować obiad. Popracować nieco (na szczęście mam "wolny" zawód). Ale bywają dni, że nie mam ochoty robić nic... Myślę o śmierci... także mojego taty. Wymyślam na co mogę zachorować... i tak w koło...
Usagi
2011/04/29 11:12:25
ja76: Naprawdę uważasz, że szczęśliwy związek i chęć na romans się wykluczają? Moim zdaniem niekoniecznie.
Mój mężczyzna jest naprawdę fantastyczny i bardzo go kocham. Mój związek jest szczęśliwy, bo zapewnia mi poczucie bezpieczeństwa. Bo wiem, że jest ktoś, kto mnie kocha, kto mnie wesprze w trudnych chwilach, zmotywuje, gdy tego potrzebuję i będzie czekał z herbatą, gdy wracam po ciężkim dniu. I vice versa.
Ale po kilkunastu latach razem ciężko już o motyle w brzuchu i to uczucie upojenia samym patrzeniem sobie w oczy. Owszem, takie momenty też bywają, ale właśnie... bywają. Ciężko po tym czasie o dreszcze od choćby przypadkowego muśnięcia dłoni na klamce.
Jak dla mnie romans to nie jest pójście do łóżka. To przede wszystkim cała te emocjonalna otoczka niepewności, rozpaczy, tęsknot i dzikiej euforii, gdy jednak zadzwoni. A jak ma, kurde, zadzwonić, jak siedzi obok? :D
sowa_nie_sowa
2011/05/04 08:10:39
To może go wysłać gdzieś...? Albo siebie? I wtedy czekać na telefon;)
Wpadam tutaj od jakiegoś czasu i nijak mi nie pasuje to, co tutaj czytam do reszty Twojej twórczości/działalności...
Szczęśliwa - nieszczęśliwa?
Chyba, że to tylko kreacja...
Pozdrawiam:)
Usagi
2011/05/05 00:00:36
sowa_nie_sowa: To, że nie jestem jakoś dziko szczęśliwa, nie oznacza, że na co dzień siedzę i płaczę. Jestem raczej aktywną osobą, chyba kreatywną, mam mnóstwo zainteresowań, które jednakowoż szybko mnie nudzą. Mam życie, jakie mam, sama przyznaję, że to dobre życie, tylko... chciałam czegoś więcej.
sowa_nie_sowa
2011/05/07 07:52:47
Nie chodzi ani o dziką szczęśliwość, ani nawet o zwykłą. Bije z tych wpisów, przepraszam za dosadność, ale takie są moje odczucia, beznadziejność:(
Dlatego uderzył mnie ten wielki dysonans pomiędzy tym blogiem a resztą Twojej strony... Może jest tak, że tutaj piszesz tylko w momentach kiedy Cię dopada dół, ale jeśli nawet, to też o czymś świadczy...
Usagi, nie krytykuję ani nie chcę Cię urazić, po prostu bardzo mocno mnie to uderzyło (stąd przyszło mi do głowy, że to może nawet jakiś Twój pomysł na kreację siebie). Przyznajesz, że masz dobre życie, ale wpisami temu przeczysz... Co innego rozum mówi, a co innego uczucia...?
Piszesz o znudzeniu; mam wrażenie, że pod nim kryje się coś znacznie większego...
No i to charakterystyczne "powinnam".
Usagi
2011/05/12 08:12:56
sowa_nie_sowa: Bo to jest beznadziejność. Bo jak się tak popatrzy na życie z boku, to to jest potworna monotonia. Praca, dom, praca, dom, lato, zima, lato, zima... Czas mi coraz szybciej ucieka, właściwie nie wiem, kiedy. I co mnie jeszcze w życiu czeka? Kierat tych samych dni, z krótkimi przerwami na urlop.
I masz rację, na co dzień noszę śliczną maskę wesołej, aktywnej, bezproblemowej osoby. Zawsze pogodna i uśmiechnięta. Zaczęłam, gdy pochorowała się Pyśka, potem była Kaśka i tak mi już zostało. To stąd się wzięło "powinnam" i "muszę": "To nic, że co noc wyję po uśpieniu przyjaciółki, muszę obronić doktorat", "To nic, że się duszę, jak tylko pomyślę o Kasi, powinnam poprowadzić zajęcia". Dlatego często twierdzę, że jest nas dwie: wyjąca i szarpiąca się Agnieszka oraz wredna, niezłomna Usagi.
I tylko tutaj wychodzi całe to moje zamotanie, które chyba wyrwało mi się spod kontroli.
sowa_nie_sowa
2011/05/17 12:45:26
Ratuj się Agnieszko! Pomysł z pierwszego zdania wart, moim zdaniem, bliższego rozpatrzenia. Może nie psycholog, a bardziej psychoterapeuta...
Trzymaj się i walcz o siebie!:)