I czerwiec?
16 June 2010
Próbuję się ogarnąć, bo jak zwykle sporo się dzieje. Zastanawia mnie, jak to jest, że robię wszystko, by moje życie płynęło leniwie, a ciągle jestem zajęta. Chciałabym mieć tak dwa tygodnie wolnego, podczas których mogłabym kompletnie nic nie robić. Żadnego nadganiania pracy, żadnego poprawiania pierdół, żadnych zaległych fryzjerów, lekarzy, nic.
Dwa tygodnie na posprzątanie domu, pomycie okien (bo lubię), na fitness, spacery po mieście, spacery z kotem, gotowanie i pieczenie do bloga, książkę i byczenie się z maseczką na twarzy. Dwa tygodnie bez słów: Trzeba zrobić.
Jak zrobię, co trzeba zrobić (a jak zwykle jestem w stanie już-niemal-ukończenia), to się pobyczę. Zapewne dopiero w lipcu, ale i tak. I nie za długo, bo muszę uzbierać 10 k, wczoraj podpisaliśmy cyrograf na Chiny. Jestem bankrutem.
A tak poza tym u mnie bez zmian - jak widać mam zaległych lekarzy, fryzjera, maseczkę, ciągle nadganiam z pracą, poprawiam pierdoły, nie mam czasu na sprzątanie, gotowanie, fitness i spacery, czasem uda mi się poczytać książkę.
Ale ja wszystko mam za darmo przecież. I tylko siostrę mam nie z tej bajki, która zamiast mózgu ma musk.