Lubię góry. Ciężar plecaka i równy rytm kroków. Krople deszczu na skórze i drzewa. Podróże, sushi i moją kuchnię. Kocham koty. Dobrą książkę, półsłodkie wino. Leniwe popołudnia. Moją pracę.

Chciałabym być jak Esme Weatherwax, bliżej mi jednak do Agness Nitt - ona miała swoją Perditę, a ja mam moją Usagi...
Powrót

Nuda

19 November 2005

Podobno ludzie inteligentni nie znają pojęcia "nudy". Otóż jest to stwierdzenie błędne. Człowiek inteligentny na pewno zna to pojęcie, jednakże gdybym to ja się jednak myliła, poniżej zamieszczam definicję. nuda (Wilga) rz. ż Ia 1. ‘uczucie przygnębienia wywołane brakiem lub jednostajnością wrażeń’ 2. ‘cecha tego, co wywołuje nudę’ 3. ‘to, co wywołuje znudzenie; rzecz nieciekawa’ Wracając jednak do stwierdzenia, że nuda jest dla osób inteligentnych pojęciem obcym, wnioskuję, że osobą inteligentną nie jestem. Ostatnie parę dni było eksplozją znudzenia, a dzisiejszy wieczór jest jej kulminacją. Wychodząc z założenia, że praca nie jest dobrym sposobem na spędzanie wolnego czasu, tudzież weekendu, przeznaczonego na odpoczynek od tejże pracy, postanowiłam, że palcem nie ruszę. Mroziu najwyraźniej wyszedł z podobnego założenia i oboje nagle znaleźliśmy się w tym punkcie dnia, gdy kompletnie nie mamy co ze sobą zrobić. Listopad z nami w żadnym wypadku nie współpracuje, fundując nam temperatury zerowe i unieruchomiając nas w domu. Z przerażeniem odkryliśmy, że domowa filmoteka sięgnęła dna, o naszej kochanej TVP nie wspominając, gdyż ta już dawno przeszła na dna drugą stronę i właśnie się rozpędza w poszukiwaniu dna kolejnego. Zawsze jest przecież drugie dno, zresztą pod każdym dnem jest jeszcze warstwa mułu. Z zapewnień kolegi Yaśka, zapalonego nurka, w polskich stawach niejednokrotnie równa głębokości samego stawu. Anyway, grać mi się nie chce, bo i nie mam w co, Kratosa byle hero nie pobije, żadne tygrysy czy inne smoki, o Dark Alliance'ach nie wspominając. Jako tako trzyma się Pratchett, ale też powoli ustępuje pola, bo ileż można w kółko i chyba nawet Jingo tu niewiele pomoże. Nudzimy się. Jak debile. I nawet się nie zaprujemy, bo cola wyszła, został sam gin. A wiecie co? Właśnie mi się coś przypomniało w temacie ginu i toniku. It is a curious fact, and one to which no one knows quite how much importance to attach, that something like 85% of all known worlds in the Galaxy, be they primitive or highly advanced, have invented a drink called jynnan tonnyx, or gee-N'N-T'N-ix, or jinond-o-nicks, or any one of a thousand or more variations on the same phonetic theme. The drinks themselves are not the same, and vary between the Sivolvian "chinanto/mnigs" which is ordinary water server at slightly above room temperature, and the Gagrakackan "tzjin-anthony-ks" which kills cows at a hundred paces; and in fact the one common factor between all of them, beyond the fact that the names sound the same, is that they were all invented and named before the worlds concerned made contact with any other worlds. D. Adams: "Restaurant at the End of the Universe" Boskie, nie? I wyszukanie tego fragmentu zajęło mi około 2 minut, a to oznacza, że mam 2 minuty mniej do zakończenia weekendu i do chwili, gdy będę mogła wreszcie przestać się nudzić i zabrać za pracę. Gosh, how can people live like that?

Kategorie: ,

Dodaj komentarz

Aby wysłać komentarz należy wypełnić wszystkie pola oznaczone gwiazdką *.

  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL
  • Ava gardner Agpamis*PL

Archiwum

Dodaj do czytnika Google

Copyrights ©Usagi.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody Usagi.pl zabronione.