Hard way
21 August 2005
Patrzę w lustro i rozstaję się ze złudzeniami. Niektórym to wszystko idzie tą cięższą drogą. Na wszystko muszą sobie zapracować, wszystko wywalczyć, napocić się przy tym, nic za darmo. Gdybym chciała zostać na ten przykład aktorką, musiałabym być oryginalna i wyjątkowo uzdolniona, tudzież poświęcić pół życia na naukę aktorstwa. I nawet wtedy byłabym skazana na dramatyczne role lub zupełnie przeciwnie - romantyczne komedie. W wielkich produkcjach, filmach akcji lub przygodowych nie miałabym szans, no ni ch..a. To znów wina moich rodziców! Nie postarali się i nie zafundowali swemu dziecięciu wydętych ust, namiętnie (ewentualnie głupkowato) rozchylonych. Bo to najwyraźniej wystarczy, żeby być obsadzanym w niemal każdym filmie. Obejrzałam właśnie "Wyspę" ze Scarlett Johansson w roli głównej. Brak mi słów na temat tej pani, tak jak jej zdolności aktorskich. Czyli zupełnie. Po ostatnich niewypałach w postaci Troi, Skarbu Narodów, Sin City (tu opieram się na guście siostry, który jest do mego podobny), zaczynam mieć awersję do pewnego typu blondynek. Najwyraźniej gra aktorska nie idzie z tym typem urody w parze. Cóż, mężczyźni wolą blondynki. Najwyraźniej sugestywne usta również są w cenie. Ładny dziś dzień był, słoneczko świeciło, aż się prosiło o loda.