There's always something to eat.
25 October 2004
There's always something to eat. Sometimes it is you, but who cares about details? Wczoraj odbyła się druga edycja testu na inteligencję Polaków. Odpaliliśmy test i polegliśmy ze śmiechu, po pierwsze przez bzdurne reguły, po drugie dlatego, że nawet upici winem trzaskalismy pytania bez problemów, bo były śmiesznie łatwe i z inteligencją nie miały za wiele wspólnego! Wyłączyliśmy w połowie, rozczarowani i znudzeni. Zamiast iść ćwiczyć, dałam się wczoraj zabrać Mroziowi na grzane wino do Columbusa. Po dwóch lampkach mój umysł się wyłączył ostatecznie, zrobiło mi się ciepło i przyjemnie, dopchałam się jeszcze deską serów i poczułam, że życie nie jest tak kijowe, jak mi się wydawało. Powolutku, ciesząc się pogodą i oglądając budynki, powróciliśmy do domu... Lubię takie wypady... Mroziu zna chyba wszystkie puby i restauracje w Szczecinie. Lubi eksperymentować z jedzeniem... Ja też... Wychodzę z założenia, że czasem warto zapłacić nieco więcej za kolację, jeśli to oznacza smaczne jedzenie, przyjemną atmosferę i relaks... Sałatki nie sałatki, potrawy o egzotycznych nazwach, kolorowe napoje... Mniam, droga do mojego serca stanowczo wiedzie przez żołądek... Na koniec obejrzeliśmy film i koło 23 poszliśmy spać... Kilka godzin spokoju i relaksu... Nie starczy to na długo, ale może dam rade cieszyć się tym choć kilka dni...