Admire
30 November 2003
Ostatnio przechodzę kryzys światopoglądowy. Ogarnia mnie zwątpienie w sens tego wszystkiego.
Jestem rozczarowana. Dojrzewam do samotności. Dotychczasowe związki raczej mnie zawiodły. Nie znalazłam w nich tego, czego szukałam. Pewnie jest w tym też sporo mojej winy: raczej trudno mnie określić jako osobę czułą, delikatną i opiekuńczą. Nie lubię też odgrywać roli małej, słabej, głupiej kobietki. Nie jestem żadną z nich.
Ale czy naprawdę tak trudno jest znaleźć teraz mężczyznę, który by miał zainteresowania? Nie bał się podejmowania decyzji? Lubił żyć aktywnie? Umiał mi zaimponować? A przy tym nie był takim pieprzonym, skoncentrowanym na sobie egoistą?
Mój poprzedni facet był dzieckiem, któremu wydawało się, że cały świat musi się do niego dostosować. Mój obecny - jest dzieckiem, które boi się żyć. Wszyscy moi znajomi to duże, rozpieszczone dzieci, które bawią się w dorosłe życie.
Nigdy nie chciałam dominować w związku, wydawać poleceń. Nie dążę do rodzinnego stylu życia. Chcę mieć partnera - kogoś, kto będzie mi pomagał, kto będzie miał podobne cele jak ja, kto będzie wychodził z inicjatywą. Zmęczona jestem rolą przywódcy. I coraz częściej się zastanawiam, czy jednak nie poszukać sobie kobiety...